Matka Jadwiga Józefa Kulesza urodziła się w 1859 r. w Karabelówce pow. Hajsyn w guberni kijowskiej. Była jednym z pięciorga dzieci Michaliny i Józefa. Według relacji rodzonego brata Zygmunta, otrzymała staranne katolickie wychowanie pod okiem mądrych i zacnych Rodziców. Jako dziecko odznaczała się wielką żywością umysłu i dobrocią serca. Częstymi gośćmi w dworku Kuleszów byli znani malarze i pisarze, wśród nich Ignacy Kraszewski, który rodzonej siostrze Józefy, Jadwidze Kuleszance dedykował Starą baśń. Po śmierci ojca i likwidacji majątku, matka jej z dziećmi przeniosła się do Kijowa. Tam Józefa ukończyła prawdopodobnie pensję i zdobyła znajomość języków obcych. Według relacji sióstr władała j. francuskim, rosyjskim i angielskim, grała na pianinie, znała dobrze dzieje ojczyste i mitologię.
W 35 roku życia Józefa wstąpiła do wileńskiego konwentu benedyktynek pod wezwaniem św. Katarzyny. Był to okres szczególnych represji rządu carskiego wobec Kościoła. Wiele klasztorów zostało zamkniętych, ograniczano liczbę członków wspólnot, zamykano nowicjaty. Tak było z klasztorem wileńskim, którego nowicjat zamknięto w 1865 r. i gdzie władze przenosiły siostry z innych wspólnot na wymarcie. Pomimo zakazów, Józefa przez kilka lat przebywała w Wilnie, potajemnie odbyła nowicjat i na ręce M. Anny Gabrieli Houvalt złożyła śluby zakonne 7 marca 1902 r.
Po złożeniu ślubów s. Jadwiga została wysłana do Przemyśla, gdzie przebywała około roku. Po wykryciu przez władze jej pobytu w benedyktyńskim klasztorze p.w. Świętej Trójcy, w 1903 r. wyjechała i schroniła się we Lwowie w klasztorze p.w. Wszystkich Świętych. Potem wróciła do Wilna, ale ze względu na inwigilację nie mogła zamieszkać w klasztorze, gdzie wcześniej złożyła śluby. Z polecenia biskupa Roppa udała się do Grodna, do sióstr brygidek.
Nie wiadomo w jakich okolicznościach w latach 1907-1910 nastąpiło spotkanie s. Jadwigi z M. Kolumbą Gabriel, założycielką Sióstr Benedyktynek Miłosierdzia. Wydaje się, że s. Jadwiga znalazła się w Rzymie i przyłączyła się do dzieła M. Kolumby. Stamtąd była wysyłana na kwestę w rodzinne strony na Podole. Celem tych wypraw było także zorientowanie się, czy na ziemiach kresowych uda się zorganizować dom filialny włoskiego zgromadzenia.
Wśród osób, które udzieliły pomocy s. Jadwidze znalazł się jej krewny, ks. Jan Wüstenberg, który polecił Jadwigę Aleksandrowicz, żonę Kazimierza, znaną z wielkiej dobroci serca. Pani Aleksandrowicz przyjęła propozycję współpracy i w 1911 r., w czasie wizyty w Rzymie, prosiła M. Kolumbę o wysłanie sióstr do pracy na kresach Rzeczypospolitej. W 1912 r. udały się tam s. Jadwiga Kulesza i nowicjuszka s. Helena Cybulska. Podjęły pracę, nie ujawniając, że są osobami zakonnymi.
W 1913 r. s. Jadwiga po raz kolejny wyjechała na kwestę do Wilna. Spotkała tam Józefę Izmajłowicz, gospodynię krewnych kapelana biskupa Edwarda Roppa, wkrótce pierwszą kandydatkę. Razem z nią pojechała do Derebczynki, gdzie pani Jadwiga Aleksandrowicz zorganizowała ochronę dla dziewczynek i potrzebowała pomocy w prowadzeniu tego dzieła. Ochronka musiała, ze względu na bezpieczeństwo, zmieniać miejsce osiedlenia – Fastów, Derebczynka, Bogusław, wreszcie, od 1916 r., Biała Cerkiew, gdzie dla potrzeb dzieci i sióstr został zakupiony dom z ogrodem przy ul. Złotopolskiej 27.
Zaczęły się zgłaszać pierwsze kandydatki. Należało je więc albo odesłać do Rzymu, albo podjąć formację zakonną na miejscu, uzyskując zgodę biskupa miejsca na organizację domu zakonnego i formacyjnego. W maju 1917 r. s. Jadwiga razem z Jadwigą Aleksandrowicz pojechały do Żytomierza, by spotkać się z biskupem Ignacym Dub-Dubowskim i otrzymać zgodę na założenie domu zakonnego. Biskup udzielił ustnej aprobaty na założenie domu. W uroczystość św. Jana Chrzciciela, 24 czerwca, miały się odbyć obłóczyny pierwszych siedmiu kandydatek. Matka Jadwiga była dla sióstr formatorką i mistrzynią, ale przede wszystkim wymagającą i kochającą matką. Duchowość nowej wspólnoty osadzała na Regule św. Benedykta. Od początku pielęgnowany był także kult Najświętszego Serca Jezusowego.
Po wojnie polsko-radzieckiej, w 1920 r. Biała Cerkiew znalazła się po stronie radzieckiej. Siostry i dzieci, po wyjeździe państwa Aleksandrowiczów, pozostały bez środków do życia. Przeżyłyśmy wojnę, następnie straszną rewolucję, działy się rzeczy okropne. W końcu przyszli bolszewicy, nas rozpędzili i zabrali nam wszystko, trzeba było życie ratować – pisała Matka Jadwiga o tamtym okresie. W związku z tymi wydarzeniami, w 1920 r. część sióstr z Matką Założycielką opuściła Białą Cerkiew i przybyła na Wołyń. W Kowlu udzielił siostrom pomocy ks. Marceli Giżycki. Zaproponował objęcie ochrony dla dzieci w Turzysku, ale i stąd musiały uciekać przed bolszewikami. Trasa tułaczki wiodła przez Kowel, Warszawę, Ostrowiec koło Częstochowy, Dzików, Rytwiany, a także Płock, gdzie siostry spotkały się z Ojcem Antonim Jagłowskim.
Kowelski okres historii zgromadzenia od początku naznaczony jest wewnętrznym tarciem dotyczącym kształtu i stylu życia w nowej wspólnocie, wyznaczenia priorytetów: więcej modlitwy czy apostolatu? Poza tym pragnieniem Matki była translokacja Zgromadzenia na teren diecezji sandomierskiej, bardziej oddalonej od terenów wschodnich, zagrożonych przez komunizm. Na skutek nieporozumień, Założycielka w maju 1921 r. opuściła Zgromadzenie nie godząc się na proponowaną przez siostry i lokalną władzę kościelną wizję wspólnoty. Kilkuletnia tułaczka starszej już zakonnicy była trudną szkołą pokory, ofiarności i zawierzenia wszystkiego Najświętszemu Sercu Jezusa
Po opuszczeniu Kowla Matka chciała wrócić do Rzymu, ale najpierw udała się do Warszawy, by spotkać się z nuncjuszem apostolskim w Polsce, Achillesem Ratti. Sekretarz nuncjusza odradził wyjazd do Rzymu.
Z listu s. Marty z dnia 7.09.1921 r. dowiadujemy się o ponownym pobycie Matki Jadwigi w klasztorze sióstr niepokalanek w Maciejowie. Jest prawdopodobne, że przez jakiś czas Matka była w Staniątkach, bo 21.09.1921 r. została tam wpisana do Apostolstwa Modlitwy w łączności z Najświętszym Sercem Pana Jezusa. W latach 1922-1924 przebywała w Wilnie, gdzie współpracowała z ks. Karolem Lubiańcem w prowadzeniu internatu. Gdy dzieło zapoczątkowane przez ks. Lubiańca przejęli salezjanie, Matka postanowiła pojechać do Zakopanego, do swej rodzonej siostry, doktorowej Jadwigi Kwiecińskiej. Zamieszkała jednak sama, w wynajętym pokoju, a nie z rodziną, z pewnością ze względu na trudności finansowe, jakie przeżywali w tym czasie krewni oraz by móc więcej czasu poświęcać na modlitwę.
W Zakopanem przyłączyła się do Matki Jadwigi Julia Jankiewicz, pracująca jako kucharka w jednym z pensjonatów. Julia, widząc ubóstwo Matki przynosiła jej czasem coś do zjedzenia. Po pewnym czasie, zachęcona przez Matkę Jadwigę, zebrała swe rzeczy i przeniosła się do niej, pragnąc podjąć życie zakonne. Miała to być pierwsza kandydatka do mającej powstać w Polsce filii włoskiego zgromadzenia Suore Benedettine di Carità.
W maju 1925 r. Matka Jadwiga razem z Julią Jankiewicz wyjechały do Ropczyc – rodzinnej miejscowości kandydatki, by załatwić sprawy związane ze sprzedażą ziemi przypadającej w spadku Julii. Pieniądze te posłużyły na utrzymanie i podróże związane z planami założenia domu włoskiego Zgromadzenia w Bochni, w Bolczycach koło Tarnowa, w Stopnicy, gdzie otrzymała propozycję przejęcia szpitala. Plany Matki Jadwigi ciągle upadały, gdyż potrzebna była oficjalna prośba włoskiej przełożonej na założenie domu zakonnego na terenie diecezji polskich. Należało przede wszystkim postarać się o zalegalizowanie przynależności Matki Jadwigi do benedyktynek di Carità, stąd wysłana do Rzymu karta ślubów złożonych w Wilnie i oficjalna prośba o zaliczenie do rzędu córek duchownych M. Kolumby.
Kolejnym etapem wędrówki Matki Jadwigi i jej duchowej towarzyszki był Solec Zdrój, gdzie wśród kuracjuszy pochodzących z wyższych sfer próbowała szukać środków i dowiedzieć się, gdzie jest potrzeba, by założyć szkołę i ochronę. Zajęła się tam małymi dziećmi i przygotowała grupę do I Komunii Świętej.
We wrześniu 1925 r. była już w Wereszczynie, gdzie proboszczem był jej kuzyn, ks. Jan Wüstenberg. Zaprosił on krewną, by założyła ochronę dla dzieci. Tymczasem z Lublina przyszła propozycja założenia domu zakonnego i sierocińca. Orędownikiem sprawy był ks. dr Paweł Dziubiński, który znał M. Kolumbę i jej zgromadzenie z Rzymu, gdy robił studia doktoranckie.
Zgłosiły się nowe kandydatki, a jedna z nich wniosła w posagu mieszkanie przy ul. Szpitalnej razem ze szkołą kroju. Tam przez jakiś czas zamieszkała Matka z postulantkami. Po śmierci M. Kolumby Matka Jadwiga wraz ze swą wierną towarzyszką Julią Jankiewicz zamieszkała na plebani przy parafii św. Pawła w Lublinie przyjęta przez ks. Pawła Dziubińskiego. To tam nastąpiło nieoczekiwane spotkanie Matki Jadwigi z siostrami z założonej przez nią wspólnoty kwestującymi na rzecz budowanego w Łucku sierocińca. Upomniane przez proboszcza, że wypędziły Założycielkę i że nie przystoi to siostrom zakonnym, po jakimś czasie przysłały M. Teklę, która przeprosiła Matkę Założycielkę i zaprosiła, by powróciła do Zgromadzenia razem z Julią Jankiewicz, późniejszą s. Michaelą. We wrześniu 1927 r. wróciły do Kowla.
Matka Jadwiga na nowo weszła w życie Zgromadzenia z gorliwością modląc się i pomagając siostrom, na miarę swych sił, w opiece nad dziećmi. Stan zdrowia zaczął się jednak pogarszać. W Wielkim Tygodniu 1931 r. zasłabła zupełnie. W Wielki Czwartek została sparaliżowana lewostronnie, w Wielki Piątek straciła zupełnie przytomność, nie mogła już mówić, ani przyjmować posiłków i napojów. W Niedzielę Wielkanocną 5 kwietnia nastąpiło uciszenie, jakby odszedł ból i pełna pokoju oddała ducha Bogu, otoczona gronem modlących się przy niej sióstr.
We Wtorek Wielkanocny odbył się skromny pogrzeb. Najpierw odprawiono Mszę św. w kaplicy zakonnej na Teresinku, potem trumnę z doczesnymi szczątkami przewieziono na polski cmentarz.
Na wiosnę 1945 r. Siostry Benedyktynki Misjonarki zmuszone były opuścić teren Wołynia, gdzie miały swoje domy. Grób Matki Założycielki i pięciu innych sióstr pozostał poza granicami Polski. W latach siedemdziesiątych zaniedbany cmentarz polski w Łucku został zamieniony na miejsce upamiętniające radzieckich bohaterów II wojny światowej. Żyjący krewni mogli zabrać szczątki swoich bliskich i przenieść je na inny cmentarz. Niestety, podobne wieści nie doszły do Polski. Dziś Siostry Benedyktynki Misjonarki odwiedzając to miejsce, wędrują w zadumie i z modlitwą wśród drzew i pomników utrwalających nie polską już przeszłość, ciągle jeszcze z nadzieją, że może odnajdą się dokumenty, które przybliżą położenie mogiły Matki Jadwigi i możliwe stanie się przeniesienie Jej prochów do Polski.