Nasze życie i Kościół jest jakby wielką łodzią płynącą po morzu tego świata. Gdy uderzają weń liczne fale doświadczeń, nie wolno jej porzucać; trzeba natomiast kierować. A zatem, skoro tak się rzeczy mają (…) strudzony mój duch ucieka się do Tego, który przez usta Salomona powiada: „Miej ufność w Panu, a nie polegaj na własnej roztropności. We wszystkich twych sprawach pamiętaj o Nim, a On pokieruje twymi krokami”, bowiem „Imię Pana jest zamkiem warownym. Do niego ucieka się sprawiedliwy i będzie ocalony”.
Tak,
jakże prawdziwe są te słowa św. Bonifacego, jakże trafnie odnoszą się do Osoby
naszej s. Tomisławy, której dziś towarzyszymy w Jej ostatniej drodze.
Kochana s. Tomisławo, z właściwym sobie entuzjazmem i zapałem podejmowałaś wyzwania życia duchowego i zakonnego oraz realizowałaś powierzane Ci funkcje, zadania i prace. Byłaś pełna życia i inicjatyw, aktywna i otwarta na drugiego człowieka, gotowa do służby w każdym czasie i każdym miejscu. Można by rzec – kochająca życie w służbie innym do samego końca, jak tylko to było możliwe, na wzór Mistrza, Któremu oddałaś całe swoje życie bez wyjątku i bez zastrzeżeń …
Wniosłaś w życie ludzi młodych, którymi byłaś otoczona, wiele pokoju, radości i ukierunkowania na Boga, na Jego sprawy i Jego dzieła. Przy Tobie, wzrastały kolejne pokolenia młodych Benedyktynek Misjonarek, kapłani i bracia zakonni, którzy rozmiłowani w eucharystycznym doświadczeniu Bożej Obecności zapragnęli podzielić Twój ideał życia w pełni Jemu poświęconego. Dzieciom z Krucjaty Eucharystycznej powtarzałaś słowa św. Urszuli Ledóchowskiej: Mieć stały uśmiech na twarzy, gdy słońce świeci albo deszcz pada, w zdrowiu lub w chorobie …. o to niełatwo! Uśmiech ten świadczy, że dusza twa czerpie w Sercu Bożym, że umiesz zapomnieć o sobie, pragnąc być dla innych promykiem szczęścia.
To prawda. Zanurzona w Bożym Sercu, na wzór Matki Jadwigi Kuleszy, dawałaś nieustannie świadectwo, że da się tak żyć, że jest to możliwe…
Choć nigdy nie wyjechałaś na misje, byłaś misjonarką – misjonarką z Chrztu Świętego, misjonarką z serca, zatroskaną o Kościół misyjny i jego potrzeby, wspomagając i animując inicjatywy misyjne w ramach posługi katechetycznej. Także później – będąc już na emeryturze – nie osłabłaś w misyjnym zapale w ramach akcji Dzieci Misjom i Kolędnicy Misyjni. Modliłaś się, przygotowywałaś dekoracje i wystawy oraz spotkania w Tygodniu Misyjnym – również w naszej Wspólnocie – w której do końca swych możliwości i sił pozostawałaś w służbie.
Ale nasz Pan, Twój Umiłowany Mistrz, coraz bardziej doskonalił Cię przez cierpienie, upodabniając do Siebie… Złożyłaś w Nim swą ufność zostawiając nam przykład – jak uczy przywołany już patron dnia Twego odejścia, św. Bonifacy – że to, czego sami unieść nie możemy, nieśmy wspólnie z Tym, który jest Wszechmocny. Stańmy do walki aż do nadejścia dnia Pana, Jeśli tak się Bogu spodoba, oddajmy życie (…), abyśmy zasłużyli na wieczne dziedzictwo. I wykonało się…
Kochana Siostro Tomisławo,
dziś chcemy wyrazić wdzięczność Bogu za Twoje piękne życie,
za dar powołania do naszego Zgromadzenia,
za lekcję pokory i sztukę przeżywania cierpienia: bez narzekania, bez pretensji, bez sprzeciwu…
za długie godziny eucharystycznej adoracji i zapatrzenia w Najświętszy Sakrament z zakonnego chóru…
Wstawiaj się u Boga za naszą rodziną zakonną…
Dziś przyszło nam pożegnać kogoś niezwykle bliskiego naszemu sercu – siostrę Tomisławę, a dla nas po prostu ciocię Zosię. Choć jej życie było całkowicie oddane Panu Bogu i wspólnocie zakonnej to my – jej rodzina mieliśmy pewność, że jej serce zawsze biło także dla nas, dla rodziny. Czuliśmy to w każdej wiadomości, rozmowie, zaangażowaniu w nasze codzienne sprawy, w każdych odwiedzinach – choćby najkrótszych.
Była osobą, która niosła ze sobą światło. Zawsze pogodna, ciepła, pełna wewnętrznego spokoju, który potrafił rozproszyć niepokój, ale też pełna radości. Jej obecność wnosiła gwar – ten piękny, radosny, czuły gwar życia, który budził uśmiech i koił serca. Zawsze zainteresowana drugim człowiekiem. Zawsze gotowa służyć.
Jej życie zakonne toczyło się w różnych miejscowościach. Przenosiła się tam, gdzie była potrzebna. I wszędzie, gdzie się pojawiała, zostawiała po sobie ciepło, życzliwość i serdeczność. Ci, którzy spotkali siostrę Tomisławę choć raz, zapamiętali ją jako tę, która potrafiła zatrzymać się przy człowieku. Każdą czynność – nawet najmniejszą – wykonywała dla chwały Jezusa Chrystusa.
W obliczu śmierci często brakuje słów. Ale dziś chcę, by wybrzmiały słowa wdzięczności.
Najpierw kieruję je do Matki Generalnej Marceliny i Przełożonej Bożeny, która otaczała Siostrę Tomisławę opieką duchową. Dziękujemy za obecność, za czułość serca, za modlitwę i wsparcie, które niosły pociechę w chwilach cierpienia.
Z serca dziękujemy także siostrze Stelli, która z oddaniem przychodziła i opiekowała się Siostrą Tomisławą w czasie choroby. Dziękujemy za troskę, za delikatność rąk i ciepło obecności – za wszystko, co nie zawsze da się wyrazić słowami, a co tak bardzo było potrzebne.
Nie sposób nie podziękować również lekarzom, którzy przez sześć długich lat towarzyszyli Siostrze Tomisławie w jej walce o zdrowie. Dziękujemy za profesjonalizm, za każdy gest troski i za trud podejmowany, by przedłużyć jej życie, ale przede wszystkim – by ulżyć jej w cierpieniu.
Wyrazy wdzięczności kierujemy również do wszystkich kapłanów oraz sióstr ze zgromadzenia, którzy przez cały ten czas wspierali Siostrę Tomisławę duchowo i otaczali ją modlitwą. Wasza obecność, tak cicha i pokorna, była dla niej prawdziwym umocnieniem – znakiem, że nie była sama, że była otoczona miłością wspólnoty.
I wreszcie – szczególne podziękowanie należy się Siostrze Auguście. W ostatnim, najtrudniejszym miesiącu byłaś przy niej nieustannie – modlitwą i czynem. Twoja obecność była jak promień światła w godzinie mroku. Dziękujemy Ci za to, że byłaś – zawsze gotowa, zawsze obecna, zawsze z sercem otwartym na cierpienie drugiego człowieka.
Ciociu Zosiu, siostro Tomisławo. Dziękujemy Bogu za Twoje życie. A Tobie za każde dobre słowo, modlitwę. Dziękujemy Ci, że byłaś częścią naszej rodziny i swoją obecnością uczyłaś nas co to znaczy kochać – pokornie i do końca.
Będzie nam Ciebie tutaj bardzo brakowało. Twojej obecności, Twojej modlitwy. Ale wierzymy, że dziś już widzisz Boga twarzą w twarz. Tego, który jest Miłością i który kocha. Do którego tęskniłaś całe życie i dla którego żyłaś, pracowałaś i wszystko znosiłaś. I choć nasze serca przepełnia smutek, to jest w nas także pokój – bo wiemy, że jesteś już tam, dokąd zmierzałaś przez całe swoje życie. A kiedy przyjdzie czas spotkamy się znowu. I już nie w biegu, na chwilę, ale na zawsze. W wieczności.
Spoczywaj w pokoju.